Postanowienia noworoczne a słomiany zapał – I artykuł z cyklu: Zaplanuj szczęśliwy rok 2018 – warsztaty z tworzenia mapy marzeń Lipiec 8, 2018 22:51

Początek roku wydaje się być idealnym momentem na modyfikacje życiowe w mniejszej bądź większej postaci. Jest to czas na przewartościowanie życia, zmianę nawyków, dodanie bądź ujęcie jakiegoś elementu, który pozornie lub też nie – to kwestia innej natury, zakłóca szczęśliwą egzystencję.

Bombardowany marketingowymi bodźcami dajesz się być może podświadomie wciągnąć w powszechnie panującą grę: „Stwórz idealne życie”. I na wszystkie możliwe sposoby racjonalizujesz swoje zakupy kolejnego markowego dresu do joggingu (bo od teraz będziesz biegać dwa razy dziennie po 5 km i za dwa tygodnie wystartujesz w półmaratonie!). Racjonalizujesz również nabycie setnego zestawu garnków (bo przecież od teraz codziennie będziesz gotować obiad co najmniej trzydaniowy, uwzględniając wszystkie możliwe alergie i preferencje wszystkich członków Twojej skromnej 5-osobowej rodziny!). W końcu racjonalizujesz również jednoczesne zapisanie się na naukę minimum 5 języków, a w tym chińskiego i fińskiego (bo przecież teraz bez znajomości języków ani rusz!). Zgadzam się, że trochę podkoloryzowane i podane na talerzu z celową lekką ironią. Ale czy nie tkwi w tym trochę prawdy?

Raptem po 2 tygodniach, no.. najwyżej po miesiącu, dres zmienia swoją funkcję na pidżamę, a Ty coraz rzadziej biegasz (bo przecież jest zimno i się jeszcze rozchorujesz!). Garnki zarastają kurzem (bo przy takiej ilości zamówień musiałbyś przejść na pełen etat z nadgodzinami w kuchni a i taniej wychodzi zamówienie pizzy!). Z chińskiego poprzestajesz jedynie na przyswojeniu sobie cyfry dwa i osiem,  aby omyłkowo nie zamówić 8 zamiast 2 zestawów w Mc Donaldzie (Chińczycy mają w zwyczaju liczyć palcami i pokazanie naszego 2 dla nich oznacza 8). Jedna wymówka ciągnie za sobą kolejną, jak ciężki worek ziemniaków. Niby racjonalne, a jednak kompletnie irracjonalnie oddalają Cię od celu z początku roku.

Broń Boże, nie namawiam teraz Ciebie do rezygnacji z celów. Myślę, że są one potrzebne nam wszystkim do życia. Są wręcz niekiedy niezbędne jak tlen. Są siłą napędową naszych działań. Zmieniają nasze życie. Czynią je dla nas lepszym, pełniejszym, ciekawszym. A przez to zmieniają życie ludzi, którzy otaczają nas na co dzień – naszych rodzin, przyjaciół, współpracowników. Cele zmieniają świat.

Lecz cel celowi nierówny. Czy te cele, które ustalasz na początku roku, to aby TWOJE cele? Czy są one spójne z Twoimi wartościami, potrzebami, pragnieniami, stylem życia? Czym się kierujesz w ich tworzeniu? I w końcu, po co Ci one, te cele? Może by lepiej pozostać w tym miejscu, w którym jesteś? Co Cię trzyma przed podjęciem działań? Co daje Ci brak celu?

Ale spójrz na to też w ten sposób: Co się stanie, gdy zrealizujesz cel? Co się zmieni w Twoim otoczeniu, gdy urzeczywistnisz ten cel? Dokąd on Cię zaprowadzi? Co zyska otoczenie, przez to, że Ty zrealizujesz Twoje osobiste cele? Tak, dobrze czytasz! Bo to działa trochę jak magia. Gdy zrealizujemy jakiś nasz cel, będziemy bardziej zadowoleni, zyskamy energię. Wówczas otoczenie, w którym żyjemy, też będzie bardziej zadowolone i będzie mogło nakarmić się naszą energią. I tak to działa. Coś bierzemy dla siebie od świata ale i też coś dajemy światu. I tu też działa zasada feng shui. Przepływ materii, który z jednej strony napędza świat do działania, a z drugiej równoważy wszystkie rodzaje tej energii.

Ale wróćmy do planów na nowy rok. Gdzie tkwi zatem szkopuł? Kto zna Kabaret Starszych Panów i skecz o sęku, pozwolę sobie przytoczyć jego fragment: „I w tym sęk, a w tym sęku dziura”. Nas z kolei interesuje to, co znajduje się w tej dziurze. Bo to prawie jak „czarna dziura”, która pochłania wszystko to, co dla nas ważne. Niestety zachowuje ona też to jedynie dla siebie, jakby w obawie przed naszym racjonalnym odrzuceniem, zlekceważeniem, czy wyśmianiem. Tak działa podświadomość. Jak wielki zbiór manuskryptów tak skrzętnie schowanych przed okiem wścibskich, że aż skąpany w kurzu. A teraz my mamy czelność bezcześcić jej majestat i zaprowadzić tam nieco porządku – o zgrozo! – otworzyć okno i wpuścić świeże powietrze. Tym samym zadając sobie pytanie: Po co mi ten cel? Co on da mi dobrego? – doszukujemy się tego jedynego, najważniejszego pisma. W momencie, gdy manuskrypt ujrzy światło dzienne, stanie się dla nas jasny cel naszego celu. No i wtedy możemy dopiero przystąpić do działania. Tak, tak moi drodzy. Odkurzenie czeluści naszej podświadomości, to dopiero pierwszy krok efektywnej realizacji celu.

Zatem najpierw wytarmoś z szafy stary dres, posil się smacznym posiłkiem ugotowanym w ulubionym garnku (tylko uważaj, bo jak w Samych swoich rączka „wylata”J ), przygotuj słownik polskich synonimów, z którego korzystała Twoja babcia w podstawówce i do dzieła! Bo może okaże się, że wcale nie chcesz: ani nowego dresu, ani nowych garnków, ani nowych języków, a coś zgoła zupełnie innego!

Powodzenia! A w razie problemów zapraszam do siebie, na indywidualną sesję coachingową!

Dla spragnionych rozwoju osobistego zapraszam na warsztaty z precyzowania swoich celów:

http://karolinawalczykowska.pl/blog/zaplanuj-szcz%C4%99%C5%9Bliwy-rok-2018-warsztaty-z-tworzenia-map…

aut. Karolina Walczykowska

fot. Kinga Czarny

 

www.positivo-therapy.pl

tel.: +48 669 832 819

mail: info@positivo-therapy.pl